środa, 24 marca 2010

Siedziała w pociągu. Wzrok jej biegł, gdzieś daleko. Patrzyła przez okno, czując ciepłą wodę na policzkach, kapiącą, z jej oczu. Ocean łez. Bo takie były. Smutek sam wylewał się z nich i rozbijał o kamieniste wzgórze stojące tuż obok. Słona woda żłobiła skałę, a drobne jej kawałki spadały na dnie oceanu. Kruszyła się. Wszystko się kruszy pomyślała spoglądając na uciekające, wraz z jadącym pociągiem drzewa. Jej oczy też zmieniają się co sekundę. Raz się śmieją, krzyczą z bólu. Innym razem płaczą przez śmiech. Takie były wtedy. Serce i oczy spotkały się w połowie drogi. Jedno otarło się o drugie, wirując jak oszalałe. Zrobiła się zielona. Stanęła przy otwartym oknie, chwytając ramy walczyła o równowagę, której tak bardzo jej brakowało. Łapała powietrze, jak dziecko które próbuje łapać bańki mydlane. Rodzice nazywali to naiwnością, ona marzeniami. Zamknęła oczy, wyłączając zmysł wzroku. Wiatr rozwiewający jej włosy, oddychanie ostrym powietrzem - szybko wpadającym do nosa, dziwnie zimne ręce, które oplatał podmuch pociągu... ten charakterystyczny stukot skrzypienie i drżenie pod nogami, które pokrywało zjawisko powszechnie znane mrówkami. Pociąg stanął. Otworzyła oczy. Na wprost niej spokojnie stał jelonek. Ledwo go dostrzegła. Widziała tylko łeb, reszta tułowia była schowana w krzakach. Łeb, oczy i uśmiechniętą mordę. Stał tak kilka sekund patrząc prosto na nią. Ona zapłakana a on uśmiechnięty. Wyczytała, to co chciał jej powiedzieć. Ocean kontra jelonek. Kto wygra?

2 komentarze:

  1. Zawsze wygra Marysia. Dziewczyna której serducho jest ze złota.

    OdpowiedzUsuń