niedziela, 4 lipca 2010

?

Byłam kiedyś na wielkim pokazie mody.
Z prawej wyfiokowane panie, z lewej mężczyźni w garniturach pod krawatami.
Z prawej różnorodna gama kolorów włosów pasująca do koloru lakieru będącego na paznokciach ów pań. Z lewej buty wyczyszczone lepiej niż chodniki na święto 3 maja.
Na wprost mnie, chłopcy. Jeden prześcigał drugiego w trendach stylistów, miejskich śmiesznych fryzjerów. Ponad nimi głosy: ja mam na żel, ja na gumę.. Babcie nieco z tyłu. Pierwszą myślą, która przebiegła przez moją głowę było wyrozumienie dla nich. No tak... Ze swoimi nowymi dużymi fryzurami zasłaniać będą cały pokaz. Po lewej żuli gumę, po prawej pomadkami malowały usta, tłumacząc, że tutaj sucho strasznie jest
Siedziałam z tyłu oglądając widowisko. Uwagę moją przykuł, chłopiec. Miał bowiem otyłość II stopnia, ubrany w za mały garnitur. Jego ruchy były strasznie nieskoordynowane. Falował na czerwonym dywanie, przemieszczając się z prawej strony na lewą. Nie mógł się dopasować do dwóch wyznaczonych kierunków. Rozumiałam jak się wtedy czuł. Chłopiec przechodząc ze spuszczoną twarzą obok usadowionych już gwiazd i gwiazdeczek starał się nie słyszeć wiszącego w powietrzu chichotu, szturchania i szeptu. Usiadł z tyłu. Tuż obok mnie. Ukradkiem spojrzałam na chłopca. Zrozumiałam.
Niepełnosprawny był. Spojrzałam na jego dłonie. Dłonie dziecka... okrągłe, niewykształcone jeszcze paznokcie, dłonie przypominające poduszki. Motał się i krzątał w ławce wyciągając coś z kieszeni i chowając.

Siedziałam i skupić się nie mogłam... Czemu do cholery takie rzeczy dzieją się na bierzmowaniu ???

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz